Z braku laku, czasu i wszystkiego po kolei, przedstawiam moje pierwsze buteleczki, zrobione już bardzo dawno temu i bardzo nieumiejętnie. Kolor jak widać sraczkowaty, kompozycja znikoma, ale i tak mi się podobają....może jestem zbyt sentymentalna, toż to jedno z moich dzieł w końcu.
Nie lubię wypchanych zwierzątek, ale ta wydra siedząca sobie na fortepianie w pewnej bieszczadzkiej knajpie wygląda tak poczciwie, że musiałam ją uwiecznić...no tylko popatrzcie!
pozdrawiam
Książka na dziś : Ivo Andrić "Most na Drinie"