wtorek, 22 maja 2012

BOCA, CZYLI ZNOWU BUTELKA.

 Z braku laku, czasu i wszystkiego po kolei, przedstawiam moje pierwsze buteleczki, zrobione już bardzo dawno temu i bardzo nieumiejętnie. Kolor jak widać sraczkowaty, kompozycja znikoma, ale i tak mi się podobają....może jestem zbyt sentymentalna, toż to jedno z moich dzieł w końcu.


Nie lubię wypchanych zwierzątek, ale ta wydra siedząca sobie na fortepianie w pewnej bieszczadzkiej knajpie wygląda tak poczciwie, że musiałam ją uwiecznić...no tylko popatrzcie!
pozdrawiam



Książka na dziś : Ivo Andrić "Most na Drinie"

7 komentarzy:

  1. Mi też się podobają buteleczki ;) Oj tam sraczkowaty- raczej słoneczny , może musztardowy ;p tak czy owak mi się podoba ! A wydra rewelacja, no tez nie pochwalam faktu wypychania zwierząt ale może zanim ją wypchali już nie żyłą z przyczyn naturalnych.Pozdrawiam cieplutko , choć zważywszy na temperaturę to lekka przesada bo przydałoby się odrobinę chłodu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sraczkowaty jak nic! ale podziwiam za ten optymizm :} Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcześniejszy komentarz się nie zapisał :/ pisałam że mam nadzieję że to zwierzątko jest imitacją?!?! Jakoś dziwnie na mnie paczy!!! A buteleczki niczego sobie ;) kolor jak kolor babci by się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest sztuczna, ale po wypadkowa, więc nie dziw się, że dziwnie na Ciebie paczy! :}

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne butelki. Foczka, no cóż ładniejsza była pewnie za życia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne są te buteleczki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Wam bardzo!! :} no i oczywiście pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń