Z braku laku, czasu i wszystkiego po kolei, przedstawiam moje pierwsze buteleczki, zrobione już bardzo dawno temu i bardzo nieumiejętnie. Kolor jak widać sraczkowaty, kompozycja znikoma, ale i tak mi się podobają....może jestem zbyt sentymentalna, toż to jedno z moich dzieł w końcu.
Nie lubię wypchanych zwierzątek, ale ta wydra siedząca sobie na fortepianie w pewnej bieszczadzkiej knajpie wygląda tak poczciwie, że musiałam ją uwiecznić...no tylko popatrzcie!
pozdrawiam
Książka na dziś : Ivo Andrić "Most na Drinie"
Mi też się podobają buteleczki ;) Oj tam sraczkowaty- raczej słoneczny , może musztardowy ;p tak czy owak mi się podoba ! A wydra rewelacja, no tez nie pochwalam faktu wypychania zwierząt ale może zanim ją wypchali już nie żyłą z przyczyn naturalnych.Pozdrawiam cieplutko , choć zważywszy na temperaturę to lekka przesada bo przydałoby się odrobinę chłodu ;)
OdpowiedzUsuńSraczkowaty jak nic! ale podziwiam za ten optymizm :} Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWcześniejszy komentarz się nie zapisał :/ pisałam że mam nadzieję że to zwierzątko jest imitacją?!?! Jakoś dziwnie na mnie paczy!!! A buteleczki niczego sobie ;) kolor jak kolor babci by się spodobał :)
OdpowiedzUsuńNie jest sztuczna, ale po wypadkowa, więc nie dziw się, że dziwnie na Ciebie paczy! :}
OdpowiedzUsuńŚliczne butelki. Foczka, no cóż ładniejsza była pewnie za życia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńświetne są te buteleczki:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam bardzo!! :} no i oczywiście pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń